Smalec z cebulą i jabłkami
Jak widzę w sklepach te mizerne, plastikowe miseczki pełne tłuszczu, z niewyraźną warstwą „czegoś” na samym spodzie co to się smalec nazywają…to przyznam szczerze – zbiera się Czochowi na pusty śmiech. Nie będę udowadniać, że istnieje dietetyczna wersja smalcu, bo ni cholery nie istnieje (nie, wege smarowidła nie są smalcem i basta) ale istnieje za to wersja smalcu de luxe, wypasiona i z mnóstwem dodatków. Oto przepis:
Składniki (na słuszną, grzeszną miskę ok 400ml):
- 400g sezonowanej słoniny
- 2 cebule
- 2 ząbki czosnku
- 1 kwaśne jabłko
- 2 plasterki dobrego, wędzonego boczku
- majeranek (świeży lub suszony)
- pieprz
Sezonowana słonina czyli jaka? Temu Czochu rozchodzi się nie o zwykłą, surową słoninę ale o taką, która swoje przeleżała w soli, z czosnkiem lub innymi przyprawami. Szukajcie w markecie lub sklepach typu kuchnie świata (dział Litwa, Łotwa) lub zróbcie sami wedle choćby takiego przepisu: http://wyrobydomowe.blox.pl/2011/02/Slonina-solona.html. Słoninę osrobujemy z nadmiaru soli, kroimy w grubą kostkę i wytapiamy na małym ogniu (nie może się przypalić – pilnujemy bo rozgrzany, wieprzowy tłuszcz potrafi potężnej temperatury nabrać). Odławiamy skwarki, tłuszcz cedzimy przez gęste sito (to pozwoli ewentualne lekko spalone resztki przypraw oddzielić). Pokrojoną w kostkę cebulę podlewamy 3-4 łyżkami wytopionego tłuszczu i smażymy powoli aż stanie się słodka i miękka. Dorzucamy drobno pokrojony boczek, po kilku minutach posiekany czosnek i starte na jarzynowej tarce jabłko (nawet go nie obieram, myję i ścieram bezpośrednio na patelnię). Dolewamy resztę tłuszczu i na wolnym ogniu smażymy ok. 20 minut. Doprawiamy pieprzem i majerankiem (świeży dajcie na sam finisz, suszony można dosypać nieco wcześniej), wrzucamy z powrotem skwarki. Po 10 minutach powolnego smażenia przelewamy do misek, studzimy, chowamy do lodówki.
Na zdjęciach świeżo zrobiony smalec, po nocy w lodówce będzie jaśniejszy i idealnie ścięty. Najlepiej smakuje z chrupiącym pieczywem i kiszonym ogórkiem. Tłuste, kaloryczne ale aromatyczne, z mnóstwem pysznych dodatków. Raz „popełnicie” to zrozumiecie bezsens gotowych „smalczyków” ze sklepu.