Pierniki z ciasta dojrzewającego
W tym roku nabrałam ogromnej ochoty na takie prawdziwe pierniki, nie z torebki, nie takie na szybko (pomieszaj składniki i upiecz), tylko takie klasyczne, z długo dojrzewającego ciasta. Przepis na ciasto mam od znajomej, przyprawę piernikową opracowałam sama. Nie wiem jeszcze co z tego wyjdzie, ale skoro pierniki mają być gotowe na Święta, a dojrzewać swoje muszą, to wyjątkowo, dzielę się z Państwem przepisem nie sprawdzonym jeszcze, będącym dziełem „w toku”.
Składniki:
- 1kg mąki tortowej (typ 450, drobny przemiał)
- 200g masła
- 200g cukru (biały lub brązowy)
- 500ml miodu
- 3 jajka
- 125ml mleka
- 3 płaskie łyżeczki sody oczyszczonej
- łyżeczka pasty waniliowej
- 3 czubate łyżki mieszanki piernikowej
- szczypta soli
Mieszanka piernikowa:
- ziarna z 30 strąków kardamonu (płaska łyżeczka mielonego kardamonu)
- 2 duże laski cynamonu (lub płaska łyżka cynamonu mielonego)
- 20 ziaren ziela angielskiego (łyżeczka mielonego ziela)
- 1 duża gwiazdka anyżu
- łyżka całych goździków (łyżeczka mielonych)
- łyżka suszonego, mielonego imbiru (świeży się nie nadaje)
- łyżeczka ziaren czarnego pieprzu
- 1/2 gałki muszkatołowej
- 2-3 kwiaty muszkatołowe (można pominąć)
Można oczywiście kupić gotową przyprawę piernikową (zużyjecie jakieś 2 paczki). Ja uwielbiam ucierać własne mieszanki, więc przyprawę do piernika zrobiłam sama. Jeśli nie macie młynka do kawy/moździerza, możecie kupić mielone ingrediencje w torebkach. Grunt to użyć do piernika przypraw dopiero co otwartych, a nie jakiś resztek sprzed roku, które leżą niestarannie zawinięte w papierki i wietrzeją w kącie szafki. Mieszanka gotowa? Czas na ciasto.
Do dużej miski wsypujemy mąkę (można ją przesiać, nie trzeba). Przesiać natomiast wypada, własnoręcznie utarte przyprawy. To, co zostanie na sicie, po prostu jeszcze raz rozcieramy, dzięki temu nie natkniemy się na grubszy, nie zmielony kawałek w gotowym wypieku. Do składników sypkich dodajemy jeszcze porządną szczyptę soli. Czas na składniki mokre.
Rozpuszczamy w rondlu, na małym ogniu, masło, wsypujemy cukier, gdy się rozpuści dodajemy do mieszanki miód i zestawiamy z ognia. Przestudzoną masę łączymy z łyżeczką pasty waniliowej (może też być ekstrakt lub wyskrobane z laski ziarenka, byle nie zapaszek), dolewamy do mąki z przyprawami. Wbijamy do ciasta 3 jajka, dolewamy rozprowadzoną w mleku sodę i dokładnie mieszamy.
Ciasto jest błyszczące, dość płynne i potwornie klejące (to zasługa miodu), takie właśnie ma być. Przelewamy je do kamionkowego naczynia (u mnie jest to garnek rzymski), nakrywamy ścierką (ma oddychać, jak zakwas) i odstawiamy na minimum 4 tygodnie w miejsce o temperaturze około 10-14°. Może być to piwnica (sucha), garaż, strych, zabudowany balkon czy inna spiżarnia. Czekamy, powoli wczuwając się w atmosferę świąt.