Naleśniki z mięsem
Co zrobić z mięsem z rosołu? Nakarmić nim psa? Sorry piesku, ale mam lepszy pomysł. Trochę nijakie, gotowane mięso zupełnie zmieni swój charakter i posłuży mi jako farsz do pysznych naleśników. Oldschool? Moje babcie o części użytych przeze mnie przypraw nawet nie słyszały…o podawanym jako dodatek sosie chilli, na pewno.
Składniki (na 8-10 sztuk):
- 500g gotowanego mięsa z rosołu (wołowo – drobiowe)
- 1 marchewka z rosołu
- 1 surowa cebula
- 2 plastry wędzonego boczku
- przyprawy: kolendra, gorczyca, kmin rzymski, kminek, goździk, gałka muszkatołowa, papryka słodka, chilli, ziele angielskie
- łyżeczka sosu sojowego
- łyżeczka sosu Worcestershire
- sól, pieprz
- olej
- 8-10 naleśników
Mamy mieszane mięso, rosół Autor ugotował na 0,5kg pręgi wołowej i 900g podudzia z indyka (2 sztuki). Po oddzieleniu skór, kości (tylko nie wyrzucajcie szpiku ze środka kości pręgi), twardych żyłek i ścięgien zostało Autorowi 500g soczystego, miękkiego, lekko słonego mięsa dobrej jakości. Jest to jednak mięso długo gotowane – dość mdłe, w końcu miało oddać smak do rosołu… więc trzeba tchnąć w nie życie przyprawami. W moździerzu ucieramy 1 goździka, 1 suszoną papryczkę, kawałek gałki, kulkę ziela angielskiego, po płaskiej łyżeczce kolendry i gorczycy, oraz po pół łyżeczki kminu rzymskiego i kminku (jeśli nie macie kminu zdublujcie ilość kminku) i soli. Dorzucamy łyżeczkę papryki i kilka ziaren pieprzu. Jeśli widzi wam się dodatkowo nuta ziołowa, to polecam posiekany, świeży tymianek.
Na patelni szklimy pokrojoną w byle jaką kostkę cebulę (na odrobinie oleju), gdy się zeszkli dodajemy chudy boczek (całe plastry) i chwilę wytapiamy. Mięso rozdrabniamy w maszynce lub robocie, dodajemy marchewkę, boczek, cebulę i mielimy/miksujemy razem. Masę przekładamy do dużej miski, łączymy z utartymi przyprawami, łyżeczką sosu sojowego i sosu Worcestershire. Jeśli masa okaże się za sucha po prostu dolejcie kilka łyżek rosołu zamiast mnożyć ilość boczku.
Naleśniki najlepiej zwinąć w formę krokieta – układamy blisko jednego brzegu „cygaro” z farszu, podwijamy do środka boki i rolujemy. Odsmażamy na średnim ogniu (żeby zdążyły zagrzać się w środku), na odrobinie oliwy. Naleśniki w takiej formie, po obtoczeniu w jajku i bułce zamieniają się w rasowe, panierowane krokiety do czerwonego barszczu.
Jeśli jednak jemy je jako danie główne i bez panierki to przyda się jakiś sos. Przez wiele lat, jeszcze za czasów, gdy robiła je (w nieco mniej w przyprawy bogatej wersji) moja mama, jadłam je, o jakże oryginalnie, z ketchupem. Pewnego dnia ketchup w domu się skończył, szybki rekonesans lodówkowych sosów…musztarda nie, majonez nie, chrzan nie…o, sos chilli! Naleśniki najlepsze, genialne, niepowtarzalne i urywające dupę są właśnie ze słodkim sosem chilli, do tego garść rukoli, kilka listków kolendry w charakterze jadalnej dekoracji. Polski naleśnik z orientalną nutą, ale z takim sosem…no nie wiem… serio, zjedzcie je koniecznie z sosem chilli. Jeśli nie chce się wam robić tego z linka powyżej, możecie użyć sklepowego, słodko ostrego sosu chilli. Raz spróbujecie, zrozumiecie.
Można nasze naleśniki potraktować również jako przystawkę, pokroić każdy odgrzany egzemplarz na kilka odcinków, wbić wykałaczkę. Do tego sos w małych miseczkach i babcine naleśniki zmieniają się w imprezowy finger food. Niby nikt nie jest głodny, na naleśnika z talerzem i sztućcami chętnych brak (albo się krygują), a postawi się takie „koreczki” na stole i znikają jak kamfora. Wspominałam już o sosie chilli?