Barszcz czerwony z pasztecikiem z kapustą i grzybami
Czerwony barszcz jest dobry nie tylko zimą po nartach lub jako jedna z wigilijnych potraw. Pod warunkiem, że nie leje nam się z nieba totalny żar barszcz jest właściwie potrawą całoroczną, warto ugotować hurtową ilość bo zupa serwowana może być na bardzo wiele sposobów. Ja wybieram pasztecika z ciasta francuskiego, z mocno pieprznym farszem z kapusty i grzybów.
Składniki (na 4 litrowy garnek barszczu):
- 2 pęczki botwiny (wybierzcie te z dużymi burakami) lub 6 buraków zimą
- włoszczyzna (bez kapusty)
- 1 cebula
- 2 ząbki czosnku
- ziele angielskie, liście laurowe
- 2-2,5 l soku z buraków (lub prawie 2 butelki koncentratu barszczu)
- ocet jabłkowy (kilka łyżek)
- sok jabłkowy (ok. szklanki)
- cukier
- majeranek
- 3 suszone prawdziwki
- 2 suszone śliwki
- sól,pieprz
- łyżeczka oleju (nie oliwy)
Gotujemy bulion warzywny z włoszczyzny, cebuli, aromatyzujących dodatków (liście, ziele, 1 ząbek czosnku) i ok. łyżeczki oleju. Ważne aby wody nie było za dużo – garnek napełniamy maksymalnie do połowy. Gdy warzywa lekko zmiękną dorzucamy obrane buraki. Nie martwcie się, że buraki mocno zbledną – w końcu chodzi o wywar. Wygotowane buraki można np. zetrzeć do chłodnika. Szturchamy bulwy widelcem i gdy są już miękkie przecedzamy wywar i wlewamy sok z buraków/koncentrat buraczany. Dolewajmy stopniowo, co jakiś czas próbując. Do gorącego barszczu dorzucamy pocięty na byle jakie kawałki duży ząbek czosnku, zakwaszamy sokiem jabłkowym (ok. szklanki) i octem jabłkowym (kilka łyżek). Nie podam państwu dokładnych proporcji bo każdy ma indywidualne barszczowe preferencje. Ja lubię bardzo esencjonalny i wyraźnie kwaskowaty więc octu mi wyszły prawie 4 łyżki (pamiętajmy, że jest to łagodny ocet, mocnego, winnego zużyjemy mniej). Solimy, obficie pieprzymy świeżo zmielonym czarnym pieprzem. Gotujemy mniej więcej kwadrans.
Nadeszła dobra chwila aby odlać część barszczu do chłodnika. Wygotowane buraki i kilka chochelek barszczu zastąpią nam podaną w przepisie mieszankę soku z buraków z octem, w której mieliśmy gotować botwinkę. Jeśli planują państwo tylko barszcz to wraz z sokami, octem, solą i pieprzem dorzucamy porządną szczyptę majeranku, śliwki i prawdziwki.
Po kolejnych 15 minutach gotowania finalnie przyprawiamy decydując czego nam brakuje: octu, soku z buraków, soli, cukru, czosnku, pieprzu, majeranku. Gdy używacie państwo koncentratu barszczu doprawianie będzie łatwiejsze – koncentrat jest już kwaskowy i słodki. Mamy już barszcz, czas na paszteciki. Czoch używa gotowego ciasta francuskiego bo nudniejsze od składania i wałkowania płatów ciasta francuskiego jest tylko ścieranie ziemniaków. Ciasto należy rozmrozić ale trzymać do ostatniej chwili w lodówce. W zależności czy mamy rulon czy bloki, rozwałkowujemy lub nie. Czego jeszcze potrzebujemy aby sporządzić paszteciki?
Składniki (na 4 – 6 pasztecików):
- opakowanie mrożonego ciasta francuskiego
- 2 cebule
- 250g kiszonej kapusty
- 6-8 sporych pieczarek
- ząbek czosnku
- natka pietruszki (suszona lub świeża)
- garść suszonych grzybów
- suszony cząber (można pominąć)
- sól, pieprz
- olej
Grzyby zalewamy wrzątkiem (tylko tyle aby je zakryć) i gotujemy z zielem angielskim i listkiem laurowym na małym ogniu aż zmiękną. Na oleju szklimy cebulę, gdy zacznie lekko się rumienić dorzucamy czosnek i po chwili posiekane pieczarki. Smażymy razem na sporym ogniu, doprawiamy solą (pamiętajmy o słono kwaśnej kapuście) i pieprzem (dużo pieprzu). Gdy grzyby zmiękną wyciągamy je z wody i drobno siekamy. Grzyby, wodę po ich gotowaniu oraz zioła (po porządnej szczypcie) dorzucamy na patelnię. Gdy płyn całkowicie wyparuje dorzucamy posiekaną kapustę wraz z sokiem (nie odciskamy jej). Smażymy razem jakieś 5-8 minut (płyn ma odparować), odstawiamy do kompletnego wystudzenia.
Rozgrzewamy piekarnik do 210-220°, na blacie układamy papier do pieczenia, wykładamy na niego ciasto i dzielimy je na porcje. Ja tym razem zdecydowałam się na duże, zbliżone do kwadratu paszteciki ale kształt jest zupełnie dowolny. Możecie sobie państwo wyciąć kółka jak na pierogi, złożyć trójkąty z ciasta a nawet wylepić kształt…no…dowolny kształt 🙂
Ważne tylko aby farsz nie znajdował się za blisko brzegów, które będziemy razem sklejać. Formujemy pasztecik, dokładnie sklejamy, smarujemy rozmąconym jajkiem (można pominąć – to tylko estetyczny efekt połysku po upieczeniu) i robimy w każdym otwory wentylacyjne. Jeśli ciasto się nam mocno ociepliło (zaczyna się kleić i rozpływać) ląduje na 15-20 minut w lodówce, jeśli uwijaliśmy się sprawnie ląduje od razu w piekarniku.
Po około 20 minutach pieczenia (zaglądajcie żeby nie przypalić) paszteciki wyglądają jak poniżej i po lekkim ostudzeniu są gotowe do konsumpcji…z barszczem lub bez. Gdy skończą się paszteciki barszcz możemy pić „na czysto”, dodać do niego uszka, podać z pierogami lub krokietem, w wersji wege lub nie albo wymyślić własną, autorską kombinację.