Pomidorowy, słodko ostry sos chilli
Porządna petarda dla wielbicieli ostrych papryczek, osoby o mniej ognistych podniebieniach mogą dać mniej chilli niż w moim przepisie i delektować się tym aromatycznym sosem w wersji lekko pikantnej.
Składniki:
- 400ml pomidorów z puszki/rzadkiego przecieru (latem polecam pomidory świeże)
- 3 duże, łagodne chilli
- 2 wędzone, suszone chilli chipotles
- 2 małe, ostre chilli (np. tajskie)
- 2 średnie cebule
- duży ząbek czosnku
- 1 strąk tamaryndowca lub łyżeczka pasty (można pominąć)
- 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego
- 1/2 łyżeczki nasion kolendry
- 1/3 szklanki brązowego cukru
- 2-3 łyżki czerwonego octu winnego
- 1/2 łyżeczki soli
- łyżka oliwy lub oleju
Cebulę kroimy w piórka i szklimy na oliwie (Czoch jako papryczkowy wariat używa aromatyzowanej chilli), obranego z łupiny tamaryndowca i suszone chilli (u mnie wszystkie rodzaje) zalewamy wrzątkiem aby zmiękły. Do podsmażonej cebuli dodajemy utarte w moździerzu przyprawy, byle jak posiekane papryczki (namoczone bądź świeże) i czosnek. Smażymy chwilę i zasypujemy solą i cukrem. Gdy ten ostatni zacznie się lekko karmelizować wlewamy przecier pomidorowy, ocet i zeskrobany ze strąka miąższ tamaryndowca lub gotową pastę.
Ja dolewam jeszcze wodę z moczenia papryczek, jeśli nie lubicie mocno ostrych sosów dolejcie ok 100ml wody z kranu a tę po chilli wylejcie. Jeśli używacie świeżych chilli także dodajcie nieco wody. Na małym ogniu dusimy całość ok 20 minut, miksujemy, próbujemy i korygujemy smak za pomocą przecieru, cukru, soli bądź octu. Sos powinien być słodki, kwaskowo pomidorowy, po chwili zaś wyraźnie pikantny, z korzenną nutą kminu – jak wyraźnie pikantny zależy od was.
Doskonale przechowuje się w lodówce, w słoiku. Można go dodatkowo poddać pasteryzacji, wtedy powinien wytrzymać jako wek nawet kilka miesięcy. W praktyce nie stoi więcej jak 3 dni bo genialnie pasuje do kanapek z żółtym serem, do wrapsów (jako ostry sos kebabowy), ryby z grilla czy choćby takich krewetek.