Łosoś w zielonej skorupce
Pieczony łosoś w chrupiącej skórce, czyli zdrowa propozycja z wykwintną rybą…i przy okazji patent na kreatywne wykorzystanie resztek chleba, sera i zielska, w duchu filozofii zero waste. Fajny miks konsystencji i prawdziwa smakowa bomba.
Składniki:
- ok. 600g łososia
- kromka czerstwego chleba
- 30g parmezanu
- 2 ząbki czosnku
- łodyżka dymki
- 2 filety anchois
- garść rukoli
- garść natki pietruszki
- 1 i 1/2 łyżki oliwy
- łyżeczka sosu rybnego
- świeżo mielony czarny pieprz
Zaczynamy od ryby. Można z łososia zdjąć skórę (w tym przepisie będzie miękka i mało sexy) i zamrozić jako komponent do przyszłej zupy rybnej, np. takiej. Jeśli zdejmiecie skórę, to rybę koniecznie pieczcie potem na papierze, żeby nie przywarła. Ja skórę zostawiam. Rybie mięso (stronę ze skórą pomijamy) nacieramy łyżeczką sosu rybnego wymieszanego z taką samą ilością oliwy. Posypujemy pieprzem.
Do blendera wrzucamy chleb (ja miałam akurat żytni, ale nada się każda resztka posiadanego pieczywa, także białego), czosnek i ser. Miksujemy na proszek. Nie wrzucajcie ziół od razu – najpierw rzeczy najtwardsze i suche.
Do rozdrobnionych składników dorzucamy zieleninę i sardele (ble, nie lubię anchois…cicho! To jest przyprawa, naprawdę nie warto z niej rezygnować), dolewamy resztę oliwy z przepisu. Powinien nam powstać taki mokry, zdatny do lepienia, zielony „piasek”. Rzeczonym hojnie oblepiamy łososia z wierzchu, dociskamy – rybę ma pokrywać gruba skorupka.
Rybę wrzucamy do piekarnika nagrzanego do 180° na jakieś 7-12 minut (zależy jak grube są filety i panierka). Jeśli łosoś jest taki ledwo ścięty to przestawiamy piekarnik na opcję grill, podkręcamy na 200° i rumienimy skorupkę przez kolejne 5-7 minut. Czas jest orientacyjny, do ryby trzeba zaglądać. Ma być ścięta z wierzchu, a w środku na wpół surowa. Oczywiście jeśli lubicie zupełnie upieczonego łososia to potrzymajcie go dłużej w początkowej fazie pieczenia, czyli w 180° (nie pod grillem, bo spalicie panierkę) – 15-20 minut…tylko nie suszcie go na wiór. Z rybą jak ze stekiem – well done nie jest wcale nie smakuje well.
Łososia serwujemy z zieloną fasolką, pasują też brokuły lub jakaś sałata (szpinak i rukola z ogórkami i prostym vinegretem, na przykład) lub grillowana cukinia – coś zielonego, jednym słowem.
Dania raczej nie odgrzewamy, żeby nie przesuszyć ryby, nie przejmowałabym się jednak resztkami, bo potrawa znika błyskawicznie…a gdy jednak coś zostanie, to i na zimno smakuje całkiem zacnie.