Zielona lasagne z cukinią i szpinakiem
Jak lasagne to zawsze dwie opcje: po bolońsku lub z fetą i szpinakiem…niby słusznie ale trochę nudno. Przeboleję, że w knajpach często zapominają o beszamelu i parmezanie przy wariancie bolońskim…ale tego co robią z wersją „wege” jakoś nie mogę zdzierżyć. Jeśli „zielona” lazania ma być realną alternatywą dla tej po bolońsku to musimy zbudować ciekawy smak i aromat. Zapraszam na moją wersję lazanii ze szpinakiem.
Składniki (na 4-6 porcji):
- 12 płatów makaronu do lasagne
- 2 średniej wielkości cukinie
- 2 cebule
- 4-5 kulek mrożonego szpinaku (lub paczka 400g świeżych liści)
- 2 ząbki czosnku
- 50g bryndzy
- 50g roqueforta (lub innego mocnego, pleśniowego sera, np. gorgonzoli)
- 50g parmezanu
- łyżka kaparów z zalewy
- 500ml mleka
- łyżka masła
- łyżka mąki
- łyżka oliwy
- sól, pieprz, cząber
Nie zrozumcie mnie państwo źle – nie mam nic przeciwko zestawowi feta + szpinak, z powodzeniem można użytą przeze mnie w przepisie bryndzę fetą zastąpić, rzecz jedynie w tym, że gruba warstwa szpinaku + ser feta i makaron to taka raczej „bida” w temacie lasagne. Jeśli nasz szpinak ma być naprawdę smaczny trzeba wokół niego wybudować aromatyczne tło.
Budowanie zaczynamy od cebuli i cukinii. Oba składniki kroimy w kostkę (leniwi mogą zetrzeć cukinię na jarzynowej tarce), gdy cebula wrzucona na oliwę się zeszkli dorzucamy cukinię i smażymy na dość dużym ogniu aż zawartość patelni się skurczy i lekko zrumieni (można dodać szczyptę soli – to pomoże wyciągnąć wodę z cukinii). Do podsmażonej cukinii z cebulą dodajemy kolejną warstwę smaku: posiekany czosnek. Smażymy wszystko chwilę, dorzucamy suszony cząber (porządna szczypta), pieprz, po chwili kulki szpinaku (nie trzeba ich uprzednio rozmrażać) lub z grubsza posiekane, świeże liście. Gdy większość wody z jarzyn wyparuje z patelni do ciepłego farszu kruszymy bryndzę i roqueforta, starannie mieszamy i próbujemy. Doprawiamy do smaku (może się przydać szczypta cukru). Dokładamy posiekane kapary (można pominąć).
Piekarnik rozgrzewamy do 190° i robimy beszamel (instrukcję znajdziecie pod linkiem). Klasyczny, z gałką muszkatołową, wzbogaciłam go jeszcze małą szczyptą cząbru aby zgrywał się aromatem z nadzieniem. Dno naczynia smarujemy masłem lub oliwą (radzę przetestować wymiary formy versus wymiary płatów lasagne „na sucho” – żeby niepotrzebnie nie myć natłuszczonego, źle dobranego rozmiarem naczynia).
Na wysmarowane dno kładziemy makaron, 1/3 farszu, nieco beszamelu i garść parmezanu. Powtarzamy aż skończy nam się farsz (u mnie 3 warstwy po 3 płaty), ostatni poziom nakrywamy makaronem, wylewamy nań resztę beszamelu (więcej niż na dotychczasowe piętra) i posypujemy grubszą warstwą parmezanu. Naczynie przykrywamy, pieczemy 30 minut pod przykryciem, 10-15 minut bez. Po wyjęciu z pieca, przed krojeniem warto 10-12 minut odczekać – danie nie wystygnie, stężeje zaś na tyle, że nie rozpadnie się przy krojeniu i porcjowaniu.