Pomidorowe risotto z krewetkami
Duże, mięsiste krewetki w maślanym, kremowym, pachnącym czosnkiem, winem i pomidorami ryżu – danie jak na nasze, słowiańskie standardy raczej wykwintne. Pierwsza z cyklu chorwackich potraw żeglarskich może być mniej lub bardziej czasochłonna w przygotowaniu – poza zasadniczym, wymagającym nieco zachodu przepisem podpowiem wam także jak idąc lekko na skróty niewiele stracić na smaku zyskując jednocześnie na czasie.
Składniki (na 3 porcje):
- 250g ryżu arborio
- ok 12 krewetek tygrysich (nie obranych)
- 2 duże, łagodne cebule
- 3 ząbki czosnku
- 150ml białego, wytrawnego wina
- mała włoszczyzna
- puszka pomidorów (400ml) lub 500ml rzadkiego przecieru pomidorowego
- świeże zioła: tymianek i pietruszka
- sól, pieprz, cukier, 2 liście laurowe
- skórka z cytryny (tylko żółta warstwa, kawałek wielkości kciuka)
- 2 łyżki masła, oliwa
- 2 łyżki tartego parmezanu
Pierwszy etap to sporządzenie bulionu krewetkowego. Można pójść na skróty i użyć zwykłego, warzywnego (i obranych krewetek) ale bulion gotowany na pancerzach nadaje daniu głębię smaku. Do zimnej wody wrzucamy włoszczyznę (nie przesadzamy z ilością pietruszek i seler korzeniowy zastępujemy 2-3 łodygami naciowego). Dorzucamy ząbek czosnku, liście laurowe, kawałek cytrynowej skórki, jedną cebulę i wstawiamy na ostry ogień. Gdy nasza bulionowa baza zacznie wrzeć skręcamy kurek i zabieramy się za krewetki. Kto ma obiekcje przed obieraniem „robali” ładnie uśmiecha się do innych domowników, kto się nie boi: urywa głowy i obiera pancerze (ja pozbywam się także ogonka – niby fajnie wygląda ale nie jemy tej potrawy palcami więc w opcji widelec ogonki bardziej przeszkadzają niż pomagają). Każdą, obraną krewetkę musimy następnie naciąć wzdłuż grzbietu i wyjąć jelito (przy dużych krewetkach to naprawdę konieczne). Płuczemy, suszymy na ręczniku papierowym i odkładamy na bok, lekko oprószone pieprzem i skropione oliwą. Pancerze (zwłaszcza głowy) starannie opłukujemy i dorzucamy do bulionu obdarzając go przy okazji porządną szczyptą soli i małą szczyptą cukru. Po ok. 10 minutach wrzucamy całą puszkę pomidorów. Bulion gotujemy max 40 minut (przegotowany może stać się gorzkawy), odcedzamy i trzymamy ciepły płyn „na podorędziu”. Bulionu po odcedzeniu powinniśmy mieć jakiś litr z solidnym hakiem.
Wybieramy słusznych gabarytów patelnię (lub woka) i na oliwie podsmażamy cebulę numer 2, pokrojoną w kostkę. Gdy cebula się zeszkli dodajemy czosnek (posiekany), po chwili ryż, gdy zaś ten stanie się szklisty wlewamy wino i czekamy aż wyparuje. Następnie wlewamy stopniowo bulion, jak przy każdym risotto. Gdy risotto jest już prawie dobre dorzucamy drobno posiekaną natkę pietruszki, pieprz i odrobinę tymianku a wraz z ostatnią partią płynu także krewetki (jeśli są surowe).
Jeśli wasze krewetki są już ugotowane to potrzebują się tylko podgrzać (gdy posiedzą w risotto za długo mogą stać się twarde) – w tym wypadku wrzucamy je na ostatnim etapie jakim jest dodanie masła i parmezanu, porządne zamieszanie oraz odstawienie przykrytej potrawy na jakieś 3 minuty.
Puryści nie dodają sera do owoców morza, ja uważam, że w tym daniu parmezan nie tylko nie przeszkadza ale wręcz pomaga…i osobiście polecam. Nie polecam natomiast odgrzewania potrawy – każde risotto najlepsze jest tuż po przyrządzeniu – w tej kwestii staję po stronie purystów.
Po doświadczeniach z rejsu powiem wam jeszcze jedno: jeśli robimy risotto dla wielu (na jachcie dla 12) osób to weźmy w miarę płaskie naczynie o szerokim dnie – mega woka/patelnię bo w dużym, wysokim garnku ryż robi się nieco nierównomiernie a nawet może przywierać do dna. Generalnie risotto najlepiej wychodzi robione w ilości 2-3 porcje na raz – mamy wtedy lepszą kontrolę nad konsystencją całości ryżu. Duże „tygrysy” to niemały wydatek ale krewetki nie obrane, nie oczyszczone i nie ugotowane są tańsze więc warto zainwestować właśnie w takie bo nagrodą za cały proces pierdzielenia się z nimi jest genialny bulion (który jak każdy można mrozić).