Parówkowy know how

Parówkowy know how

Jedna z najprostszych i najszybszych opcji na śniadanie na ciepło…ale czy warto? Wokół parówek narosło tyle miejskich legend i nieporozumień, że Autor Czocha postanowił zabrać głos w parówczanym dyskursie rozprawiając się z mitami i sporządzając dla drogich czytelników parówczany przewodnik.

Mit numer 1 – parówki robi się z wymion, kopyt, innych resztek – słowem z  psa zmielonego z budą

To nie jest prawda. Wejdźcie na dowolne forum poświęcone tradycyjnemu wyrobowi mięs i wędlin. Parówki robi się z mięsa. Owszem, powinno być to mięso dość tłuste i z dużą ilością kolagenu (żeby uzyskać tę specyficzną konsystencję). Na parówki dobry będzie boczek, golonka, podgardle a nawet słonina. Do tego trochę saletry (celem zakonserwowania), woda, przyprawy, naturalne osłonki z jelit. Żadnych skór, włosów, bebechów i tego typu mrożących krew w żyłach historii.

Mit numer 2 – parówki robi się z wymion, kopyt, innych resztek – słowem z  psa zmielonego z budą

To niestety bardzo często jest prawda. Producenci robią parówki z czego popadnie, mam wrażenie, że karma dla psów ma niekiedy lepszy skład. Jak zatem nie dać się oszukać, jak czytać etykiety i czy w ogóle da się znaleźć w sklepie parówki takie jak opisane w punkcie 1?

Zasada numer 1 – unikajmy MOM

 MOM – brzmi niewinnie, także po rozwinięciu skrótu bo MOM to nic innego jak „mięso oddzielone mechanicznie”. Ok, zamiast masarza mięso oddziela maszyna, no i? Nie chodzi o to „co” lub „kto” oddziela ale „co od czego” oddziela. Przy produkcji mięsa obowiązuje podział tuszy. Z całego zwierzęcia wycina się kulinarne kawałki: karkówki, schaby, golonki, szynki itp. a także podroby. Słowem wszystko co można kupić w sklepach jako kawałek świni, krowy lub innego zwierza. Co nam zostaje po podziale tuszy na te wszystkie kawałki? Szkielecik z resztkami skóry, mięsa i ścięgien – gdy maszyna zeskrobie te resztki z kości dostajemy MOM. W naszych parówkach nie powinno go być a producent musi nas o zastosowaniu go w produkcie poinformować. Czytajmy etykiety.

Zasada numer 2 – wysoki % mięsa

Parówki to produkt wegetariański – niby dowcip ale w niektórych wyrobach naprawdę trudno doszukać się mięsa (i nie mówię tu o parówkach sojowych). Dla konsystencji znajdziemy za to celulozę, błonnik sojowy, bambusowy, pszenny (uwaga bezglutenowcy) nasze ulubione mączki i gumy. Znajdzie się też miejsce dla skrobi kukurydzianej czy ziemniaczanej. Przyzwoita parówka zaczyna się od 80% mięsa. Próżno jednak szukać parówek ze 100% mięsa bo niewielki dodatek wody jest niezbędny aby uzyskać typową dla parówek konsystencję musu – miesza się drobno zmielone mięso z wodą do powstania kleistej masy i to nią nabija się osłonki.

Zasada numer 3 – cena

Parówki nie mogą kosztować 8 zł/kg – nikt ich przecież nie robi dla nas charytatywnie. Mięso kosztuje…do tego praca masarzy, pakowanie, spedycja, marże producenta i sklepu. Poczytajcie składy najtańszych parówek – zawierają MOM (i nawet on jest w niskim % ) i masę tanich zapychaczy. Lepiej te 8 zł wydać inaczej niż fundować sobie stertę takich pseudo parówek.

Zasada numer 4 – konserwanty

Nie oszukujmy się, producent na skalę ogólnopolską musi czegoś sypnąć żeby jego produkty przeżyły transport i leżenie w sklepie. Nie lubię konserwantów ale przy parówkach (o ile nie kupujemy świeżo zrobionych, wprost z masarni) musi być trochę saletry, która przeciwdziała tworzeniu się jadu kiełbasianego. Azotyn sodu jest dopuszczalny a wręcz zapewnia nam bezpieczeństwo produktu i akurat w tym wypadku nie ma się co naburmuszać. Pytanie po co producent pakuje do parówek 1000 innych środków chemicznych? Glutaminian sodu dla poprawy smaku, kilka bonusowych konserwantów żeby parówki wytrzymały wiele miesięcy…im jest ich mniej tym lepiej.

Zasada numer 5 – nie ufaj hasłom na opakowaniu

Parówki z cielęciną…taaaki napis, cena do cielęciny adekwatna a rzeczonej w środku 3%. Parówki tradycyjne a w środku tradycyjnie: skrobia ziemniaczana, emulgatory: E472b/c, cukier, stabilizatory: E451,E450,E3331, E262, wzmacniacze smaku: E621, E631, E627, przeciwutleniacz: E316. Parówki light: w środku masa chemii dla poprawy konsystencji i smaku. Cena oczywiście wyższa niż za wersję „standard” od tego samego producenta…a mięsa mniej. Zjedz normalną parówkę, tyle, że o jedną mniej zamiast wcinać „papier” po wyśrubowanej cenie. Tylko lektura składu i zdrowy rozsądek mogą nas uratować przed nabraniem się na tego typu sztuczki.

Zasada numer 6 – za dobrymi parówkami trzeba się nachodzić

Znaleźć takie, które zawierają dużo mięsa jest jeszcze stosunkowo łatwo…ale żeby nie miały chemicznych dodatków i zapychaczy…to już wyższa szkoła jazdy. To może parówki z mięsnego na wagę zamiast tych paczkowanych? Te w sklepie też są paczkowane, tyle, że nie po 5-6 a po 200- 300 sztuk. Sprzedawca powinien nam udostępnić skład – albo przepisać go z opakowania zbiorczego i umieścić za ladą albo znać i wyrecytować (niech klepie cytryniany trisodowe, emulgatory, izoaskorbiniany – wzbogaci słownictwo). Dopytujcie o to kupując wędliny na wagę, nie dajcie się zwieźć nazwom typu „tradycyjna”, „jak za Gierka”, „chłopska” – czy to szynka, kiełbasa czy parówka: mamy obowiązek a nie przywilej wiedzieć z czego się składa.

Trzymając się tych zasad Autor zjadł na śniadanie soczyste parówki, z pękającą przy ugryzieniu, naturalną skórką. Zapłacił za niewielką paczkę dobrze ponad 6zł ale po pierwsze: tą paczką najadły się 2 osoby, po drugie: parówek nie jemy codziennie (bo są dość kaloryczne). Lubię mięso ale czy to oznacza, że muszę je jeść każdego dnia? Lepiej zjeść przyzwoity, kosztujący swoje produkt mięsny rzadziej niż codziennie tanie parówki czy 100g podłej pseudo szynki, prawda?

8 komentarzy

  • Wronek

    MOM- haha zeby to jeszcze było zeskrobywane. najczesciej wykorzystywane sa odkasrtniarki tłokowe- przetłaczasz szkieleciki przez sito i miesko przechodzi a kosc zostaje… ale szpik juz nie… a szpik to magazyn metali ciezkich , cholesterolu i wogóle badziewia. Produkty z MOM maja kilkukrotnie wyższą zawartość metali ciężkich. Wiudziałem wyniki badan nad hamburgerami. o dziwo najlepiej wypadły te od wielkiego M. areszta to MOM i skórki kurze… fuj..

    • czoch

      No niestety – chcesz się człowieku dobrym karmić to najlepiej zrób to sobie sam :) Jeśli chodzi o producentów parówek to inne duże M też faktycznie wypada nieźle, choć z kolei zapycha skrobiami oszukując na mięsie. Warto poszukać wyrobów od trochę mniejszych producentów. Zgodnie z zasadą „żadnych reklam” powiem tylko, że opakowanie szalenie niewyględne, firma na S (ale nie pierwsze skojarzenie) a parówki wieprzowo – cielęce z 23% zawartością cielęciny – beż żadnych dodatków (nie licząc odrobiny konserwującej soli peklowej)- to ostatnio mój faworyt, do dostania np. w hipermarkecie na duże E’ L.

  • Mątewka

    Saletra to azotan sodu. Dziś już raczej nie stosowana w przetwórstwie, ewentualnie przez „domowych masarników”. Została wyparta przez azotyn sodu czyli składnik peklosoli. Sama robiłam wędliny i peklosoli też używam. Nie nadużywam ale i nie demonizuję tak jak Ty. Oglądam „Wiem co jem” i tam się ciągle jej czepiają ale nie robi się wędlin na masową skalę bez jej dodatku (oprócz wyjątków typu biała kiełbasa), nawet jest dozwolona w wyrobach certyfikowanych eko.

    Czy spotkaliście się kiedyś żeby na opakowaniu był wymieniony MOM inny niż drobiowy? Ja nie i trochę mnie to ciekawi.

    Może warto jednak jawnie wymienić producentów i przełamywać tę dziwną zmowę milczenia. Ja się chętnie dowiem co kupujecie i polecacie. Co to za firma na S? Sama śledzę każdą nowość parówkową ale oprócz wielkich napisów 80-99% mięsa takiego czy owego właśnie pozostały skład bardzo rozczarowuje. Nie znalazłam ideału, takiego łatwo dostępnego.

    • czoch

      Po kolei:

      To nie kwestia zmowy milczenia, bardziej chodzi o to, że większość blogów jest mniej lub bardziej jawnie „product placement” a czoch jest niezależny i nie chce być o tego typu praktyki posądzany.
      Ok, zrobię wyjątek (bo to i tak raczej nie jest firma mająca budżety na product placement) – „Strawa, autentyczne, tradycyjne, polskie ” parówki wieprzowo – cielęce. Skład: mięso wieprzowe 68%, mięso cielęce 23%, woda, sól, przyprawy naturalne, cukier gronowy, gorczyca, sól peklująca

      Co do MOM drobiowego – używa się go w 99% (bo podobnie jak samo mięso) jest najtańszy.
      pozdrawiam

      • Dybyt

        Jadłem dzisiaj parówki Strawy z szynki. Skład kk, ale smak i konsystencja to tragedia. Skąd w tej szynce tyle niezmielonych ścięgien? Ble

        • czask

          Tak jak wspomniałam jakiś czas temu, strawa się niestety skończył gdzieś na kill’em all :( Niestety obecnie, jedyne dobre parówki to te, które sobie czoch sam zmieli, nabije i uwędzi…czyli zima bez parówek, bo wędzarka na działce, ehhh

  • Mątewka

    Zorientowałam się, że zdanie „Nie nadużywam ale i nie demonizuję tak jak Ty” może być dwojako zinterpretowane, miałam na myśli, że zgadzam się z Tobą:)

Skomentuj Dybyt Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *