Omlet z kurkami, boczkiem i rozmarynem
To nie jest danie w 5 minut, to dekadenckie śniadanie wymagające sporo zachodu ale zapewniam, że trud nie będzie daremny i efekt końcowy wart jest czyszczenia kurek, podsmażania boczku, siekania czosnku i całej gimnastyki z jajkami. Każdy zasługuje czasem na śniadanie mistrzów!
Składniki(na 2 porcje):
- 4 jajka
- 2 łyżki mleka
- 250g kurek
- 3 plastry chudego, mocno wędzonego boczku
- ząbek czosnku
- gałązka rozmarynu
- 1 mały oscypek
- olej
- masło
- sól, pieprz
Kurki oczyszczamy (jak to najlepiej zrobić pisałam tu), osuszamy i kroimy niezbyt drobno. Na dużą patelnię lub np. na woka (grzyby powinny mieć sporo miejsca – jak wrzucimy je na małą patelnię puszczą za dużo wody) lejemy ok. łyżkę oleju i porządnie rozgrzewamy. Wrzucamy grzyby na gorący tłuszcz i smażymy na sporym ogniu często acz delikatnie mieszając. W tzw. międzyczasie kroimy boczek i gdy kurki lekko się podsmażą dorzucamy go do grzybów. Po kilku minutach dodajemy posiekany czosnek i rozmaryn (mniej więcej pół łyżeczki). Ogień cały czas potężny, gdy kurki z dodatkami wyglądają mniej więcej tak jak na foto poniżej solimy i pieprzymy (porządnie).
Dodajemy na patelnię łyżeczkę masła i nieco redukujemy grzanie. Smażymy aż boczek się wytopi a całość podrumieni. Farsz lekko studzimy.
Gdy grzyby stygną rozbijamy jajka i trzepaczką łączymy z mlekiem, solą, pieprzem i pokrojonym dość drobno oscypkiem. Na niewielkiej acz dość głębokiej patelni rozgrzewamy łyżeczkę masła, rozprowadzamy je także po ściankach. Do jajek z serem dodajemy chłodne grzyby, mieszamy i wylewamy na roztopiony tłuszcz. Ogień mały, pokrywka na wierzch i czekamy aż spód się przysmaży a wierzch zetnie. Jeżeli starannie rozprowadziliście masło to ścięty omlet bez problemu zsunie się z patelni i nie przypali. Jeśli macie ten komfort i wasza patelnia da się wsadzić do piekarnika (ma metalową lub odłączaną rączkę) to możecie skrócić czas przygotowywania omletu i po jakiś 3 minutach na większym ogniu wsadzić patelnię na chwilę pod rozgrzany grill (zapiekamy aż wierzch się zetnie).
Serwujemy solo, rozcięty na pół (no chyba, że ktoś da radę wciągnąć cały omlet), z kwaśną śmietaną lub gęstym jogurtem. Mój śniadaniowy współbiesiadnik pochłaniał z ostrym sosem pomidorowym – pomysł niby niezły ale intensywnością sosu można przytłumić aromaty wędzonego boczku i sera oraz nie poczuć w pełni nut rozmarynu i czosnku.