Niby tanie gotowce z proszku – know how
Wydawać by się mogło, że o jedzeniu powiedziano już wszystko, mimo to wciąż powstają blogi kulinarne 🙂 Wydawać by się mogło, że w kwestii produktów spożywczych też wymyślono już wszystko jednak producenci wciąż wprowadzają na rynek coś, co dzięki mniej lub bardziej sugestywnej reklamie odnosi sukces. Mamy coraz mniej czasu więc wszelkie rzeczy instant i z proszku teoretycznie są odpowiedzią na pewne potrzeby. Jeśli jednak przyjrzymy im się bliżej to gro z nich wymaga niezłego zachodu z przygotowaniem…lub niezłych zakupów aby z cuda w proszku powstał posiłek. Dziś kuchnia kryzysowa połączona z buszowaniem po półkach z gotowcami, które wcale nie są takie gotowe…i wcale nie są takie tanie.
Ciasta w proszku – niby genialne: jest baza i kolorowy przepis krok po kroku na opakowaniu. Na tymże kartoniku znajduje się jednak również lista rzeczy, które musimy dokupić aby nasz „gotowiec” zamienił się w ciasto. Dodaj mleko, masło, jajka…zaraz zaraz, to za co płacę równowartość cenową 2kg mąki? Za nieco ponad 300g mąki z cukrem i proszkiem do pieczenia (kosztującym grosze). Nie wierzycie, poczytajcie składy: mąka pszenna, cukier, substancje spulchniające: difosforan disodowy, wodorowęglan sodu, sól (to ciasto kruche) – opakowanie 400g. Babka cytrynowa: mąka pszenna, cukier, skrobia ziemniaczana, substancje spulchniające: difosforan disodowy,wodorowęglan sodu, zagęstnik: E 466, aromat. Masa: 375g, oba „ciasta” po 5 złotych. Nie trzeba tęgiej matematycznej głowy aby wiedzieć, że to się kompletnie nie opłaca. Skoro umiemy zrobić ciasto wedle przepisu na opakowaniu i dobrać na podstawie tegoż opakowania potrzebną resztę składników to chyba umiemy znaleźć w sieci przepis na ciasto i listę zakupów zapisać w komórce? Wyjdzie taniej…i zdrowiej.
Pomysł na – chylę czoła przed specami od marketingu, którzy potrafią sprzedać za 3złote mieszankę 30g mąki, glutaminianu sodu, skrobi ziemniaczanej, maltodekstryny, utwardzonego tłuszczu roślinnego i odrobiny przypraw. Wszystko co „jadalne” musimy kupić (mięso, ryba, śmietana, warzywa, makaron). Jedyny pomysł jaki tu widzę to pomysł na sprzedanie piachu w cenie złota.
Sos sałatkowy – wystarczy dodać wodę i olej/oliwę. Czyli znów płacimy za odrobinę ziół i kwasek cytrynowy, płacimy mniej bo i sosu jest mniej ale po co w ogóle za coś takiego płacić? Oliwa, sok z cytryny, sól, pieprz – bardzo smaczny, klasyczny dressing do sałaty. Proporcja 3 części oliwy, jedna kwasu. Kupcie kilka fajnych, smakowych octów (wystarczą na parę miesięcy a zapewnią dressingom ciekawe nuty), posiekajcie trochę czosnku i świeżych ziół – macie naturalny sos sałatkowy bez: maltodekstryny, kwasu cytrynowego (z proszku), dioctanu sodu, cukru, skrobi modyfikowanej, laktozy, ekstraktu drożdżowego…niezła lista!
Fixy – cena waha się między 3 a 4 złote, podobnie jak w „pomysłach na” saszetka zawiera głównie mąkę, odrobinę ziół i masę chemii. Są w tej kategorii także sosy pomidorowe do makaronu do których trzeba dodać jedynie wodę ale czy naprawdę taki sos pomidorowy jest trudny? Niby koszt przygotowania wyższy ale zużywamy 400ml pomidorów zamiast 2 łyżeczek pomidorowych wiórów poddanych chemicznej obróbce…o smaku nie wspomnę.
Zupy z torebki – jestem w stanie zrozumieć tzw. zupkę chińską, na wakacjach, pod namiotem ale reklamowanie zupy o takim składzie: cebula (48%) – w tym prażona (3,8%),skrobia, sól, mąka pszenna, tłuszcz roślinny, ekstrakt drożdżowy, wzmacniacze smaku: glutaminian monosodowy, inozynian disodowy, guanylan disodowy, marchew, aromaty, natka pietruszki, czosnek, kwas: kwas cytrynowy, pieprz czarny, kminek, kolendra, koncentrat soku z cebuli, korzeń pietruszki, glukoza jako „wykwintnej propozycji dla ciebie i rodziny” to jawna kpina. Przejrzyjcie kategorię „Zupy” na Czochu – to nie są trudne przepisy, wiele zup powstaje w kilkanaście minut a są w 100% naturalne.
Zestawy przypraw – jeden z czołowych graczy na rynku przypraw za ponad 5 złotych serwuje nam równowartość wagową 1 saszetki przypraw. Za 5 złotych kupimy kilka torebek ziół/nasion – będzie ich więcej niż do danego, jednego dania, mieszać je ze sobą możemy dowolnie a Czoch zawsze podaje pełną listę składników łącznie z przyprawami…dozować możecie podług własnego smaku a nie wizji producenta. Po co przepłacać?
Są na rynku dobre gotowce, takie jak mrożone czy suszone owoce, warzywa i grzyby, warzywa w puszce. W środku zimy pomidory z puszki będą a niebo lepsze niż te niedojrzałe, „papierowe” w dziale warzywa. Zapuszkowana ciecierzyca jest już ugotowana, podobnie jak np. fasola – taka oszczędność czasu ma sens. Nie dajmy się jednak nabierać na pseudo oszczędzające czas półprodukty z torebki. Zbudujmy smak dania sami, bez dosypywania chemii i bezsensownych wydatków. Zachęcam do lektury przyprawowego know how. Przyprawy, świeże składniki i żadne fixy nie będą potrzebne. Te gotowce nie są warte swojej ceny, jeśli w ogóle smakują to dzięki wzmacniaczom smaku. Jaki jest sens jedzenia suszonego soku z ogórków kiszonych czy cebuli, sera i serwatki w proszku…czekam tylko na wodę w proszku – wystarczy dodać wody, to dopiero będzie hit!
Rewelacja, po przeczytaniu tego tekstu zostaję stałą fanką. 🙂
Życzę powodzenia i wytrwałości. Blog jest świetny.
Autor Czocha bardzo dziękuje za miłe słowo…niestety przeglądając sklepowe półki znajduję bogatą inspirację dla działu „sklepowe kurioza”. W planach najbliższych w tejże kategorii wpis o cukrze, zapraszam!