Lasagne z sosem bolońskim

Lasagne z sosem bolońskim

Dużo roboty, dużo czasu, dużo kalorii – bo nie zawsze w życiu jest łatwo. Lasagne po bolońsku poza tym, że doskonale smakuje świetnie się odgrzewa, doskonale mrozi (tak w wersji upieczonej jak i sam sos). Warto czasem przysiąść nad hurtową ilością. Z tych składników wychodzi 5 warstwowa blacha 24 x 18 cm, wysoka na 4,5cm.  Jest to obiad dla 6 osób / 4 wściekle głodnych facetów lub 7-9 porcji sosu bolońskiego (zależy jaką proporcję sosu do makaronu lubicie).

Składniki:

  • 2 średnie cebule (lub jedna ogromna)
  • 250 g mielonej wołowiny
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 1 marchewka
  • łodyga selera naciowego
  • 150 ml czerwonego, wytrawnego wina
  • 500ml przecieru pomidorowego
  • 3 łyżki koncentratu pomidorowego
  • 4 cienkie plastry surowego, wędzonego boczku
  • 2 liście laurowe
  • 2  łyżki ketchupu
  • oregano, pieprz, sól, cukier
  • 15 płatów makaronu lasagne
  • parmezanu

Beszamel:

  • 500 ml mleka (trochę mniej ale pół litra dobrze mieć na zapas)
  • 2 łyżki masła
  • 2 płaskie łyżki mąki
  • sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Na oliwę (możecie użyć wariantu z chilli aby lekko danie zaostrzyć) wrzucamy cebulę pokrojoną w kostkę. Gdy się zeszkli dodajemy seler (oczyszczony z wąsów) i boczek także pokrojone w kostkę. Gdy boczek nieco się wytopi dodajemy marchew (ja wyczerpana krojeniem selera i cebuli ścieram ją na grubej tarce). Gdy warzywa się podrumienią zwiększamy ogień do maksimum i dodajemy mielone mięso (ja używam relatywnie taniego i doskonałego do wielogodzinnej obróbki udźca). Mięso ma się skarmelizować i zrumienić – żadnej wyciekającej z mięsa wody – ostry ogień. Zawartość patelni jest rumiana i zaczyna przywierać do dna? To czas na wino – kieliszek domowy, nie restauracyjny czyli porządne 150 ml. Gdy przestaniemy czuć alkohol dodajemy koncentrat, przecier i wodę. Ja wlewam wodę do pustego kartonika po przecierze- dodaję ok. 2/3 pojemności i przy okazji zużywam przecier co do kropelki. Wrzucamy liście laurowe, doprawiamy porządną szczyptą soli, suszonego oregano i świeżo mielonym pieprzem.  Zmniejszamy radykalnie ogień i pod częściowym przykryciem zostawiamy na godzinę (mieszając parę razy w trakcie). Po upływie rzeczonego czasu próbujemy. Mój sos wzbogacam 2 szczyptami cukru, odrobiną soli, chilli w płatkach (opcjonalnie), dosypuję jeszcze odrobinę oregano i drobno posiekanego, suszonego pomidora z zalewy. Jeśli nie stoi wam za plecami włoska „Mamma” można zamiast cukru i suszonego pomidora dodać porządnego ketchupu. Mamy kolejne pół godziny wolnego. Po 30 – 40 minutach gotowania (już bez przykrycia) dodajemy posiekany czosnek – dlaczego tak późno? Im dłużej dusimy/pieczemy czosnek tym jest mniej intensywny w smaku a ja chcę żeby w moim sosie nuta czosnku była obecna. Nie aż taki fan Czocha? Dodaj jeden ząbek lub uzupełnij sos o czosnek wcześniej. Kolejne 40 minut na małym ogniu i to już naprawdę koniec z sosem bolońskim. Robił się wieki ale spróbujcie i przyznajcie – było warto. Kto chce mieć sos do makaronu ten potrzebną porcję łączy z gorącym makaronem a podzieloną na kilka pojemników resztę mrozi – kto chce mieć lasagne czyta dalej.

Beszamel: w rondelku rozpuszczamy masło, dodajemy mąkę, chwilę smażymy razem (ale bez rumienienia- nie za duży ogień). Dodajemy szczyptę soli (porządną), pieprzu, utartą gałkę i powoli dolewamy mleka. Na początku węszycie katastrofę bo zamiast sosu mamy na dnie rondla wielką kluchę? Bez paniki, powstanie z tego gładki sos, dolewajcie cierpliwie mleka. Beszamel powinien być odrobinę za rzadki – zgęstnieje stygnąc. Czas na wysmarowanie masłem naczynia do zapiekania.

Rada praktyczna (to wcale nie są żarty) – zanim umorusacie jakieś naczynie masłem zróbcie próbę „na sucho”. Weźcie kilka płatów makaronu, przymierzcie do posiadanych naczyń i wybierzcie najlepiej dopasowane do rozmiarów makaronu. W mojej idealnej blaszce mieszczą się obok siebie 3 płaty (a wcale nie było to pierwsze naczynie po które sięgnęłam). Na maśle układamy kolejno: sos boloński -> beszamel -> parmezan. Cienkie acz kryjące warstwy. Ostatnia warstwa sosu bolońskiego?  Przykrywamy ją makaronem, zalewamy całym beszamelem jaki nam został i posypujemy tym razem grubą warstwą sera. Naczynie przykrywamy pokrywą lub folią aluminiową (nie przylepcie jej do sera) i pieczemy 40 min w 180°. Po upływie tego czasu ściągamy przykrycie aby wierzch się zrumienił. Makaron jest już ugotowany zatem niecierpliwym polecam włączyć w piekarniku grill.

Uwaga do zastosowania w przypadku wszelkich zapiekanek: dajcie im lekko „okrzepnąć” przed krojeniem. Siedziały swoje w piecu – w 5 minut nie wystygną, za to nie rozpierniczą się przy porcjowaniu.

Dla uspokojenia dietetycznego sumienia biorę nieco mniejszą porcję niż bym chciała 🙂 i podaję z mieszanką sałat z prostym dressingiem (1 część figowego kremu balsamicznego, 3 części oliwy, sól, pieprz).

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *